Branka 1863 gw Grabca
Branka 1863 fragment książki ROK 1863 J Grabca wydanej w 50 rocznice wybuchu powstania
NA JEDNĄ KARTĘ.
„Margrabia widząc nieuchronność zbrojnego starcia z rewolucją, chciał je przyśpieszyć, nie dając czasu przeciwnikom do ostatecznego zorganizowania się i stanięcia w dogodniejszych dla siebie warunkach. Spodziewał się on, iż śmiałym i energicznym zamachem zgniecie w samym zarodku powstanie i oszczędzi krajowi niemało krwi i nieszczęść. Wrzód — jak się wyrażał — dojrzał. Trzeba go rozciąć, aby uwolnić narodowy organizm od zepsutych soków".
Pamiętnik ks. Arcyb. Felińskiego.
... Wybuch każdego powstania jest pomimo wszelkich przygotowań, rzeczą raczej przypadkową, niedającą się ściśle z góry obliczyć... Komitet Centralny przeznaczał do którego to czasu organizacja wykończyć się musiała, broń mogła być na miejscu, a i pora roku stosowna. Tymczasem nadzwyczajna proskrypcja Wielopolskiego stanęła zupełnie w poprzek tym zamiarom. Przebyć ten gwałt w przyzwyczajeniu musiałoby wydać się samobójstwem. Po wyprowadzeniu tysiąców, Moskwa widząc, że naród w biernym oporze trwa, a z nią się nie amalgamuje mimo wynalazków Wielopolskiego, zamroziłaby następne tysiące... Lepiej więc było, aby owe ofiarnicze tysiące, zamiast śniegi Północy, gorącem krwi swojej śniegi w Polsce stopiły...
Broszura W tył. z r. 1863.
Od dłuższego już czasu krążyły pogłoski po kraju, jakoby Rząd dla stłumienia ruchu rewolucyjnego miał skorzystać z nakazanego na listopad, po raz pierwszy od wojny krymskiej, poboru wojskowego. Pogłoski te wydawały się tern dziwniejsze, że właśnie na okres rekrutacji jako na dogodną sposobność do rozwinięcia szerokiej agitacji pomiędzy odwykłą już od tego rodzaju rzeczy ludnością, rachowali Czerwoni i Komitet Centralny. I rzeczywiście skonsygnowanie 72000 ludzi po miastach powiatowych i wylosowanie z nich 12 tysięcy powołanych z Królestwa, jako kontyngent rekrutów, byłoby wręcz znakomitą sposobnością do rozwinięcia propagandy rewolucyjnej, urządzenia szeregu manifestacji i t. d.
Ogłoszenieo brance
Tymczasem, w dniu 6 października urzędowy „Dziennik Powszechny",zamieścił komunikat, który spadł na wszystkich, jak grom z jasnego nieba. Ogłoszone zostało, że ogólny pobór do wojska został w Królestwie odłożony na czas nieograniczony, natomiast odbędzie się pobór częściowy na zasadach wyjątkowych. Zamiast bowiem losowania, nastąpi branka przez
imienne powołanie wyznaczonych rekrutów, a w dodatku brance o tej podlegnie wyłącznie ludność miejska, oficjaliści dworscy,
rzemieślnicy wiejscy, dzierżawcy, właściciele cząstkowi, słowem cała inteligentniejsza część mas ludowych. Właściciele zaś ziemscy, włościanie rolnicy oraz czeladź wiejska, mieli być od rekrutacji zwolnieni.
Wrażenie, jakie wywarła wieść o podobnem barbarzyństwie, trudno opowiedzieć.
Oczywistą dla wszystkich rzeczą było, że rząd a właściwie Wielopolski, drogą krzyczącego bezprawia, bo przywrócenia starego sposobu rekrutacji, polegającego na wyławianiu przez policję imiennie wskazanych rekrutów, dąży jedynie do złamania organizacji narodowej, zagnieżdżonej w tych właśnie warstwach, które miały ulec na tak wyjątkowych prawach dokonanemu poborowi.
Branka w opini władz
Pobór nie znalazł sympatycznego przyjęcia nawet wśród władz. Projekt jego, zainicjowany przez młodego prezydenta Warszawy Zygmunta Wielopolskiego, do spółki z oberpolicmajstrem Muchanowem, Margrabia z trudnością przeforsował w Petersburgu, wbrew niechęci Konstantego, otwartej opozycji naczelnego wodza wojsk w Królestwie, jen. Ramsaya, a z zupełnem — wbrew prawu — pominięciem Rady stanu. Z dziwnym też uporem maniaka, Wielopolski odrzucał wszelkie przedstawienia sobie nielegalności lub niebezpieczeństwa tej potwornej prowokacji. „Wasza Ks. Mość, to nie konskrypcja, lecz proskrypcja“ — odparł Margrabia Konstantemu, gdy ten wskazał na krzyczące bezprawie dokonywania rekrutacji w podobnych warunkach. Ostrzegającym zaś go przed branką, jako powodem do wybuchu Margrabia otwarcie powiedział: ,,Wrzód nabrał i rozciąć go należy. Powstanie stłumię w ciągu tygodnia i wtedy będę mógł rządzić". Nie było więc żadnej nadziei przekonania Margrabiego o konieczności cofnięcia się z obranej drogi. Społeczeństwu pozostało, bądź uledz samowoli Naczelnika Rządu Cywilnego i poddać się gwałtowi i bezprawiu, bądź też gwałt odeprzeć i siłą sprzeciwić się temu bezprawiu. Organizacja narodowa, dla której dokonanie branki w tych warunkach było
wyrokiem śmierci, stanęła nad przepaścią. Niższe warstwy parły do przyspieszenia powstania, jako do jedynej obrony przed zupełnem zatraceniem tysięcy najdzielniejszych w kraju jednostek i rozbicia organizacji. Część agitatorów i wyższych funkcjonarjuszów spisku podbudzała to wrzenie. Wydział miejski i zastępca Padlewskiego na stanowisku naczelnika miasta, młody zapaleniec Józef Rolski nie umieli pohamować ogółu, . Rolski przez swoje, tchnące zapałem rewolucyjnym odezwy, rozpłomieniał nawet wrzenie spiskowców. Wreszcie oburzony bezczynnością Komitetu Centralnego, wydał na własną rękę odezwę z podpisem Komitetu zapowiadającą, że Komitet Centralny nikogo ze sprzysiężenia wziąć do wojska nie da.
Odezwa ta, znana jako „kartka o poborze" uspokoiła nieco spiskowców, postawiła jednak w trudnem położeniu Komitet, narzucając mu lekkomyślne zobowiązanie, którego nigdy nie był w stanie wypełnić. Usunięto też Rolskiego a miejsce jego objął Gustaw Wasilewski, ale wrażenie zatrzeć się nie dało. Dla przygotowania zaś oporu przeciw poborowi Komitet wydał w dniu 12 października dekret do Rad powiatowych, nakazując im dla uniknięcia delegowania członków do komisji poborowych, niezwłoczne zaprzestanie czynności.
Dekret ten był tembardziej na miejscu, że wszystkie bez wyjątku niemal Rady powiatowe i miejskie stanęły wobec bezprawnej branki w otwartej opozycji. Rady Augustowska, Łęczycka, Łukowska, Piotrkowska, Przasnyska i Siedlecka wręcz odmówiły wyboru członków komisji poborowych, przyczem motywowały to nielegalnością postępowania władz, lub szkodą dla kraju. Rada piotrkowska wykazała cyframi, że
z 11 tysięcy rekrutów, wziętych z powiatu piotrkowskiego do
wojska między 1833 a 56 rokiem kraj otrzymał z powrotem zaledwie 498 inwalidów-żebraków,( 4,52%)
inni byli straceni dla społeczeństwa bezpowrotnie. W wielu radach miało miejsce demonstracyjne uczczenie wygnanego Zamoyskiego, wraz z ostrą krytyką obecnej polityki rządu. Rady zaś inne, jak Krasnostawska, Łomżyńska, Kalwaryjska, Marjampolska i Hrubieszowska odmawiały współudziału w obecnej wyjątkowej brance, jednocześnie postawiły żądanie odbywania na przyszłość służby wojskowej rekrutów z Królestwa w kraju. Słowem, zachowanie się Rad powiatowych i miejskich było wymowną wskazówką nastroju względem branki, jaki w kraju panował. Postępowanie Rad znalazło poparcie w odezwie Duchowieństwa do Rad powiatowych i miejskich datowanej 29 października.
Wykazawszy na przykładzie poboru, że ,,wrogi rząd, Rady powiatowe i wiejskie do swych tylko celów używa a prawa, nadane Radzie stanu jawnym czynem gwałci i opinją Rad powiatowych bezwzględnie pomiata", odezwa
staje na punkcie widzenia Komitetu Centralnego. ,,Z tych przeto powodów całe duchowieństwo Korony Polskiej decyzję, jaką Komitet Centralny Narodowy w dzienniku ,,Ruch“ nr. 6 objawił, za stosowną uważa i ostatecznie podobne Rady wzywa, aby się po odebraniu niniejszego rozwiązały natychmiast, bo żadna tutaj władza jako dogodna celom wrogiego rządu, miejsca mieć nie może“.
Rząd próbował siłą przemódz opór. Rady Siedlecką i Przasnyską rozwiązał, innym wysłał surowe napomnienie. Komisje poborowe mianował z urzędu oraz zapowiedział surowe kary dla uchylających się od stawiennictwa przed urzędem rekruckim. Niewiele to jednak pomogło... opór trwał dalej.
Powołani na prowincji rekruci przedstawiali świadectwa o swej przynależności do stanu włościańskiego, wydawane masowo przez wójtów gmin, mianowane z urzędu komisje rekruckie nie stawały do czynności itd.
Komitet Centralny Narodowy w tym czasie rozwinął niezwykle energiczną działalność dla zmobilizowania możliwie wszystkich sił rewolucyjnych z krajów polskich i pozyskania sprzymierzeńców zagranicą. Przedewszystkiem czuł się on obecnie niemal bez konkurencji. Biali próbowali oderwać od organizacji narodowej rzemieślników i w październiku wydali nawet w tym duchu odezwę, która jednak nie wywarła żadnego wrażenia. Ogół rzemieślniczy i robotniczy trwał wiernie przy sztandarze Kom. Centralnego, wierząc mu święcie. Nie dość na tem: znaczna część szlachty młodszej porzucała organizację białą i wstępowała do kół czerwonych.
Zdarzały się wypadki, że służba i oficjaliści folwarczni zmuszali zaprzysiądz wierność dla Kom. Centr. swojego dziedzica. Inteligencja i młodzież stała po stronie Komitetu masowo. Wśród młodzieży jednak taiła się i opozycja przeciw polityce Komitetu Centralnego, która niektórym zdawała się być zbyt mało rewolucyjną. Ośrodkiem i hasłem tej opozycji stała się osoba jen. Mierosławskiego, którego imię było hasłem i sztandarem pierwszych poruszeń w kraju, a dla którego żądano i teraz zupełnego posłuszeństwa od krajowych władz rewolucyjnych.